Dwudniowe zawody o puchar Wójta zakończone
Kilka miesięcy temu PZM podjął decyzję, aby zlikwidować Mistrzostwa Polski SuperEnduro. Zrobił się rwetes, szum i krzyk, że takie działania są destrukcyjne dla ekstremalnego motorsportu.
Żeby wyciszyć niewygodny dla Związku hałas ustanowiono Mistrzostwa Polski w HardEnduro zgodnie z trendami FIM, który z kolei ogłosił narodziny Mistrzostw Świata HE wchłaniając kultowy już WESS. W polskim kalendarzu pojawiły się trzy rundy.
Pierwszą w Lidzbarku odwołano, zawieszono rundę drugą, w związku z tym pewnie trzecia też się nie odbędzie, bo nie byłyby to już Mistrzostwa. I na tym miało stanąć, gdyby nie Andrzej Andrzejak. To on swego czasu ściągnął do Polski Mistrzostwa Świata SE i najlepszych riderów w tej dyscyplinie z Tadkiem Błażusiakiem na czele. To m.in. dzięki jego staraniom polscy zawodnicy zaczęli wyjeżdżać na zagraniczne imprezy, a w Polsce walczyć o tytuły mistrzowskie.
Miejscem, gdzie koncentrowało się superendurowe życie jest Buczek. To tutaj wybudowano fantastyczny tor do SE, dodatkowo dla MX i CC plus sekcje hard enduro. Teraz prezes Andrzejak postanowił wskrzesić swoją ukochaną dyscyplinę zapraszając na I Piknik SuperEnduro o Puchar Wójta Gminy Buczek. Miały być nagrody rzeczowe, puchary, dobre ściganie z podziałem na 8 klas, wieczorny grill, a w niedzielę powtórka z rozrywki, tyle że jazda w przeciwnym niż w sobotę kierunku.
Zapowiadała się super zabawa, zwłaszcza że PZM zatwierdził regulamin imprezy, zatem mieliśmy mieć do czynienia z wydarzeniem w pełni legalnym, co by to nie znaczyło.
Andrzej Andrzejak: tor zalało, ale jest już zamówiony beczkowóz i będziemy ściągać wodę. Ups, czyżby opatrzność włączyła sygnał ostrzegawczy?
Jak się później okazało wywieziono kilka tysięcy litrów mazistej brei i tor wyglądał jak nówka sztuka nie śmigana.
Frekwencja nikła , wśród drzew samochody z rejestracjami lokalnym, ale byli także ludzie z Warszawy i Bydgoszczy. Nastroje bardzo dobre, harmonogram został przebudowany i dostosowany do zaistniałej sytuacji. Nikt nie narzekał, bo miał być przede wszystkim fun. I był. Tor rzeczywiście godny zawodów najwyższej rangi. Trzysta metrów ostrego upalania wymagającego od zawodnika przede wszystkim znakomitej kondycji i szybkiego podejmowania decyzji.
Bo takie jest właśnie SE, oczy dookoła głowy. Gdy zaparkowaliśmy w błogim cieniu drzew, trwała rozpoznawcza pojeżdżawka, by ok.13-tej obecni w Buczku jeźdźcy starli się w bezpośredniej konfrontacji, bo walka z przeciwnikiem to najlepszy trening. W przerwie zaprezentowały się „koliberki” Andrzejaka, najmłodsi adepci w GKM Buczek, świeża krew, która być może niedługo popłynie zdrową aortą superenduro.
Andrzej Andrzejak: „Wobec zaistniałej sytuacji zmieniliśmy formułę Pikniku na trening z pomiarem czasu. Uważam, że nie należy się poddawać i jak profesjonalny aktor zagrać nawet dla jednego widza obecnego na widowni. Zwłaszcza, że przyjechali dwaj nasi najlepsi klubowi zawodnicy SE Hubert Żbikowski i Krystian Nowacki. Obserwując ich przejazdy widać, że nie przesiedzieli pandemii przy komputerze, są w świetnej formie, o czym świadczy choćby czas Krystiana. Na torze z wydłużoną sekcją skalną, dołożoną „falą” opon i zmienionymi kątami najazdów bijących w górę był szybszy niż Emil Juszczak u nas tutaj na MP. Czekamy, aż ruszą rundy ME i MŚ, aby pokazać się na nich z jak najlepszej strony”.
Deklaracje przystąpienia do superendurowej spółki złożyli wymienieni wcześniej Krystian i Hubert. Mają swoje tory, które po adaptacji mogą zostać wykorzystane do przeprowadzenia podobnych treningów jak ten buczkowy. Nie zasypia gruszek w popiele także Andrzejak. Już teraz trwają prace nad przygotowaniem terenu pod imprezę o wyjątkowej formule: połączenia hard enduro, super enduro i cross country. Miejscówka jest, błogosławieństwo gminy także, akceptacja okolicznych mieszkańców i pomoc przyjaciół dookoła również, a zatem warunki idealne.
Fantastyczne śmigał Krystian, perfekcyjnie po kamieniach, wysoko skakał, miękko i szybko wchodził i wychodził z zakrętów. Aż przyjemnie było popatrzeć. Patrzyli też i ci, którzy swoje ściganie traktują amatorsko, a kręci ich sam wyjazd na tor. Oni także, jak sami przyznawali, mieli ogromną satysfakcję z tego, że mogą skonfrontować się z najlepszymi. Piknik się skończył, przyszłość tej dyscypliny jak widać jest w Waszych rękach. Oby nie zabiła jej niska frekwencja, bo jeździć jest gdzie.
Chętnie wspierają klubowe inicjatywy także sponsorzy, tacy jak choćby KTM Profi Łódź czy Sprzęt-Kop. Patronat nad imprezą objął Wójt Gminy Buczek Bronisław Węglewski, z budżetu gminy również przekazano środki finansowe na promocję imprezy. W końcu minęła godzina 13-ta i przyszedł moment, aby zawodnicy zmierzyli się ze sobą. Pojechali 4 razy po 6 minut. Miało być o dwa wyścigi więcej, jednak okazało się, że wspomniana wcześniej kondycja dala znać o sobie większości startującym.
A.A.